Witajcie! Historia, którą Wam dzisiaj opowiem ciągnie się za mną od połowy tego roku. Wszystko zaczęło się podczas porządków. Porządków w stylu "Perfekcyjna Pani Domu" - przeglądamy to co mamy i wyrzucamy co się da. Właśnie wtedy trafiłam na ulotkę "samobadanie piersi". Dało mi to dużo do myślenia, dodatkowo dużo się teraz słyszy jakie to ważne, żeby się badać. Moja pierwsza myśl: "co mi szkodzi sprawdzę, przecież i tak nic nie znajdę". Myliłam się. Znalazłam guzek. Najpierw nie chciałam uwierzyć, więc sprawdzałam i sprawdzałam czy on rzeczywiście tam jest, czy może przypadkiem się pomyliłam. Później ogranął mnie strach, że to już koniec, że jest źle, że co teraz będzie przecież mam dopiero 27 lat i całe życie przed sobą. Długo zajęło mi zbieranie się w sobie i pójście na USG. Kiedy już tam dotarłam moje obawy się potwierdziły, guzek jest. Kolejnym etapem była wizyta w "pradni chorób sutka" wszystko fajnie jeśli mamy 50+ wtedy można powiedzieć przyjmują nas z mety. W innym wypadku musimy czekać. Później wizyty, biopsja i wycięcie "obiektu". Na korytarzach masa ludzi w różnym wieku. Głównie kobiety od ok.18 do pewnie 70 lat. W moim wypadku wszystko zakończyło się dobrze, niestety nie zawsze tak się to kończy. Dlatego pamiętajcie o badaniach, by zdążyć wyprzedzić najgorsze!
Dużo myślałam w ostatnim czasie. Chciałam zrobić coś zarówno dla siebie jak i dla innych. Tak zrodził się pomysł by ściąć włosy i oddać je na perukę dla osób po chemioterapii. Cała akcja nazywa się "Daj Włos" organizowana jest przez Fundację Rak'n'Roll Wygraj Życie. Szczegóły tutaj.
Decyzja nie była łatwa, ale udało się. Oto i moje skromne 35 cm:
Zdjęcia szału nie zrobią, bo jakoś sama sobie nie umiem ich robić, ale myślę, że da się przeżyć. Oto i nowa ja:
Przypominam Wam jeszcze o trwającym konkursie! Tutaj
Uff to dobrze, że udało Ci się dobrze z tego wszystkiego wyjść. To bardzo szlachetne, że zechciałaś oddać swoje 35 centymetrowe kawałki włosów dla osób po chemioterapii - sama chyba nie odważyłabym się na taki krok dlatego podziwiam Cię! Bardzo do twarzy Ci w nowej fryzurze (:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
calkiemzwyczajnadziewczyna.blogspot.com
Jeszcze nie dawno pozwoliłam tylko wyrównać końce, a później nagle mnie olśniło i oddałam je całe :) Łatwo nie było, ale było warto! Dziękuję za miłe słowa.
UsuńJej ale króciutko! Ale akcja piękna ;)
OdpowiedzUsuńOj zdecydowanie krótko na maxa, ale coś czuję, że szybko odrosną :)
UsuńTeż planuję ściąć włosy i oddać na peruki ale muszą jeszcze trochę urosnąć :) Gratuluję decyzji ! Ślicznie Ci w nowej fryzurce :)
OdpowiedzUsuńbardzo ładnie Ci w krótkich włosach :) piękny gest
OdpowiedzUsuńGratuluję powrotu do zdrowia a to co zrobiłaś dla innych jest piękne :) i powiem Ci że bardzo korzystnie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńWow,radykalny krok. Brawo za odwagę.
OdpowiedzUsuńJeju, piękny gest z Pani strony! Podziwiam! :O
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam >>> nicolenicky01.blogspot.com
O rany, współczuję doświadczenia. U mojej mamy wykryto niedawno pewne zmiany, które trzeba było dokładniej zbadać. Najedliśmy się sporo strachu, bo mamy za sobą świeże bardzo przykre doświadczenia. Na szczęście to były tylko zrosty po zapaleniach. Piękny gest z włosami. Mnie przeżyte chwile też mocno uwrażliwiły. Dlatego systematycznie oddaję krew. A badać się trzeba. Mimo strachu.
OdpowiedzUsuńTeż chcę to zrobić, ale jeszcze moje włosy muszą trochę podrosnąć ;)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam opinie przedmowcy...
OdpowiedzUsuńZainspirowal mnie tekst do nowego interesujacego wpisu, ktory zobaczycie niebawem na puregreen.
Wow, widziałam na facebooku, trochę tych włosków ubyło, odważna jesteś ;)
OdpowiedzUsuńO akcji słyszałam. Ja mam stosunkowo krótkie włosy, więc muszą sporo podrosnąć, a niestety bardzo wolno rosną.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wsio jest OK i na prawdę podziwiam za podjęcie takiej decyzji o ścięciu włosów.