10:20

OPALONA SKÓRA BEZ SŁOŃCA? TESTUJĘ SO!FLOW BY VIS PLANTIS BRĄZUJĄCA PIANKA DO CIAŁA

Zanim zostałam mamą, uwielbiałam długie kąpiele słoneczne - najlepiej czułam się, leżąc plackiem na słońcu. Potem pojawiły się dzieci i przeniosłam się w cień. To przełożyło się na moją opaleniznę, której praktycznie nie ma. Żeby nie straszyć, stosuję balsamy brązujące czy samoopalające. Jednak mają one zasadniczą wadę - specyficzny zapach. Kiedy w boxie Pure Beauty pojawiła się brązująca pianka So!Flow o zapachu mojego ulubionego kokosa i mango bardzo się ucieszyłam. 

vis plantis brązująca pianka


KILKA SŁÓW WSTĘPU OD PRODUCENTA


Pianka widocznie i szybko poprawia koloryt skóry, nadając jej zdrowo wyglądającą opaleniznę. Nie wysusza skóry, oraz nie pozostawia smug. Dzięki swojej formule jest produktem skutecznym i przyjemnym w stosowaniu. Pianka ma zapewniać efekt skóry "muśniętej słońcem". Jest to produkt przeznaczony dla każdego rodzaju skóry ciała i twarzy, co ważne również tej wrażliwej. Dzięki zawartości wyciągów z marchwi oraz orzecha włoskiego skóra zyskuje ładny brązowy kolor, zawarta w składzie gliceryna nadaje skórze gładkość, natomiast betaina cukrowa silnie nawilża oraz poprawia jej elastyczność. Aplikacje umila przyjemny zapach kokosa z mango. 

Jak już nie raz pisałam na blogu uwielbiam zapach kokosa oraz zapachy tropikalnych owoców np. mango. Dlatego połączenie obu tych zapachów w jednym kosmetyku bardzo mnie ucieszyło. Byłam mega ciekawa jak pianka pachnie i się sprawuje, więc w zasadzie poszła na pierwszy ogień kiedy tylko zobaczyłam ją w boxie Pure Beauty. Jeżeli chodzi o zapach to kokos jest tutaj raczej słabo wyczuwalny, a pierwsze skrzypce zdecydowanie gra zapach mango. Jest bardzo przyjemny, soczysty i wakacyjny. Dzięki niemu używanie pianki jest bardzo przyjemne. 

Co do opakowania to zaopatrzone jest w wygodną pompkę - bardzo lubię kosmetyki w opakowaniach z pompką. Dzięki temu z łatwością dozujemy odpowiednią ilość produktu i nie musimy wkładać palców do wnętrza jak w przypadku słoiczków. Pianka jest lekka, puszysta i z łatwością się rozprowadza. Rozprowadzanie jest zdecydowanie łatwiejsze niż w przypadku różnego rodzaju balsamów. Po rozprowadzeniu i wchłonięciu pianki na skórze pozostaje delikatny nietłusty film.  

Jeżeli chodzi o efekt muśnięcia słońcem to po pierwszym użyciu go raczej nie zobaczymy. Mam wrażenie, że pierwsza aplikacja nieco wyrównuje koloryt, ale nie powoduje przyciemnienia. Chociaż może zależeć to od karnacji - ja mam raczej ciemną i może dlatego nie zauważyłam dużej zmiany. Nie mniej jednak skóra nabiera blasku i wygląda lepiej niż przed aplikacją. Po drugiej aplikacji skóra już wygląda na opaloną. Kolor jest delikatny, i co ważne nie jest pomarańczowy, a raczej brązowo złoty. Poniżej możecie zobaczyć jak skóra wygląda po pierwszej aplikacji oraz przed aplikacją. 

Nic nie stoi na przeszkodzie by nakładać kolejne warstwy dla efektu opalenizny rodem z zagranicznych wakacji. Jeżeli wystarczy nam delikatny efekt piankę wystarczy stosować raz w tygodniu powiedziałabym przypominająco. W miarę upływu czasu skóra stanie się widocznie bardziej nawilżona, gładsza i pena blasku. Plusem jest dla mnie brak smug, łatwość aplikacji i przyjemny zapach. Na szczęście nie ma on nic wspólnego z typowym zapachem samoopalacza. Dla mnie to jeden z lepszych kosmetyków brązujących jaki miałam okazję sprawdzić. Jeżeli zastanawiacie się nad jego zakupem to myślę, że warto.

Używacie kosmetyków brązujących? Macie może swój ulubiony?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj na moim blogu. Jest mi bardzo miło, że mogę Cie tutaj gościć. Jeśli mój blog Ci się podoba dodaj mnie do obserwowanych. Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

0